niedziela, 29 sierpnia 2010

30 rocznica NSZZ "Solidarność"

31 sierpnia mija kolejna okrągła rocznica sierpniowych wydarzeń z 1980 r. 30 lat temu w różnych miejscach w Polsce rozpoczął się zryw narodowy, który w efekcie zburzył niewzruszony wydawałoby się system komunistyczny nie tylko w naszym kraju, ale również w całej Europie. Jakże piękną nazwę wybrano wówczas dla tego ruchu - Solidarność - Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność - nie sprawiedliwość, nie wolność, ale właśnie Solidarność. Podczas rzeszowskich obchodów mówili o tym nasi kapłani - dla całego świata było zdziwieniem, że robotnicze bunty z tego okresu bogate były w religijne symbole, że na terenie stoczni gdańskiej odprawiano Msze Św. dla strajkujących, że robotnicy, ale też inteligencja gromadzili się w kościołach, blisko kapłanów. Nietrudno zrozumieć ten fenomen, jeżeli pozna się polską historię, jeżeli za punkt wyjścia przyjmiemy rok 1978, kiedy to nasz kardynał Karol Wojtyła wybrany został papieżem i 2 czerwca 1979 r., kiedy podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny Ojciec Św. do tłumów rodaków zgromadzonych na Placu Zwycięstwa w Warszawie wołał "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". To z tego przesłania narodził się ruch "Solidarności" i z niego wyrosło wspaniałe nauczanie błogosławionego męczennika i kapelana NSZZ "Solidarność" Ks. Jerzego Popiełuszki z ewangelicznym zawołaniem "Jedni drugich brzemiona noście".
To nasze święto, tę rocznicę powinniśmy przede wszystkim świętować radośnie. Jest to bowiem ważne i niezwykle piękne wydarzenie w dziejach nie tylko naszej Ojczyzny, ale w całej historii powszechnej. I nie chodzi tylko o atmosferę tamtego czasu, o poczucie wzajemnej solidarności, chęć niesienia pomocy i wspólnego działania między ludźmi  i całymi grupami społecznymi. Chodzi przede wszystkim o to, że ten wielki ruch i to dążenie, które u swego początku miały upominanie się robotników o godność swojej pracy, wyrosły na bezkompromisowym dążeniu do prawdy, na przemożnej chęci odparcia narzucanego i utrwalanego przez dziesięciolecia komunistycznego kłamstwa co do naszej historii, ekonomii, życia społecznego ... Co więcej - jako metodę działania w celu osiągnięcia wyznaczonych celów obrano środki pokojowe, co w pełni korespondowało z chrześcijańską wizją ładu społecznego.
I okazało się, że po tej stronie leży zwycięstwo, że praktycznie wszystkie cele zrealizowane zostały za pomocą tych metod, bez wystrzału i przelania krwi przeciwników - mimo represji i całego arsenału zbrojeń po stronie sowieckiego Goliata w końcu "Solidarność" zwyciężyła, Polska i inne kraje odzyskały wolność a system komunistyczny legł w gruzach.
To zadziwiające nawet po tylu latach. Trudno zrozumieć te przemiany, bo właściwie, gdybyśmy do nich przykładali tylko ludzką miarę - one nie powinny się wydarzyć. Tym większa więc powinna być nasza wdzięczność i nasza radość, że żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju, że doprowadził do tego pokojowy ruch "Solidarności". Pamiętając o bohaterach z tego okresu, a przede wszystkim o ofiarach represji komunistycznych, oddając im cześć, wspominając w modlitwie bądźmy jednak przede wszystkim dumni z tego, że tak jak w 1920 r. nasze młode państwo potrafiło przeciwstawić się zalewowi bolszewików z sowieckiej Rosji, chroniąc całą Europę, tak 60 lat później w naszym kraju narodził się ruch, który doprowadził do wolnej Polski i odzyskania wolności przez inne narody Europy.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Osuwiska - etap odbudowy

Wczoraj (24.08) w Rzeszowie w Urzędzie Marszałkowskim z inicjatywy Caritas Diecezji Rzeszowskiej odbyło się spotkanie z udziałem parlamentarzystów i władz wojewódzkich a przede wszystkim osób i rodzin poszkodowanych w wyniku osuwisk z terenu kilku powiatów naszego województwa. Kolejny raz należy gratulować Caritas, Księdzu Biskupowi i naszej Diecezji, że włącza się bardzo aktywnie w pomoc poszkodowanym. Po przekazaniu pomocy materialnej tym razem spotkanie dotyczyło perspektywy docelowej pomocy ze strony różnych instytucji w rozwiązaniu problemów, które dotknęły tak wielu osób i rodzin na naszym terenie.
W tym jakże trudnym roku 2010 przyszło nam zmierzyć się z problemem szkód i zniszczeń osuwiskowych o skali dotychczas nie notowanej. Mieliśmy do czynienia już ze zdarzeniami osuwiskowymi w latach 2000 i 2005, ale było tych zdarzeń wówczas znacznie mniej. Obecnie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zanotował już blisko 400 zgłoszeń z całego obszaru naszego powiatu, najwięcej z gminy Czudec, następnie z gmin Strzyżów i Niebylec. Są to zdarzenia trudne i bardzo skomplikowane, bo przecież nierzadko doszło w wyniku osuwisk do uszkodzeń budynków mieszkalnych, w najbardziej drastycznych zdarzeniach do utraty przez ludzi najważniejszego dorobku całego życia, jakim jest dom i budynki towarzyszące... Na naszym terenie mamy 46 budynków mieszkalnych i 31 gospodarczych, które ze względu na osuwiska zostały wyłączone z użytkowania, a w związku z tym ok. 70 rodzin musiało zostać przeniesione w inne miejsce.
W świetle naszych uregulowań prawnych w tego typu zagrożeniach służbą wiodącą jest Inspekcja Budowlana, dlatego też to właśnie Inspektor Nadzoru Budowlanego wyznacza kolejne etapy działań w procesie likwidacji zaistniałych szkód i zagrożeń. W pierwszej fazie głównym celem naszych starań było uzyskanie środków na wykonanie ekspertyz budowlanych, które niejako zastępczo zostałyby wykonane zamiast mieszkańców poszkodowanych przez osuwiska czy powóź, gdyż byłoby to dla nich dodatkowym obciążeniem. To się udało i zdecydowano, że środki takie otrzymają samorządy gmin, które obecnie podpisały już umowy z zespołami wykonawców: geologów i inżynierów budowlanych, które obecnie pracują w terenie. Ekspertyza ta będzie bardzo istotna, gdyż to ona określi sposób postępowania z każdym obiektem, który następnie mocą nakazu Inspektora Nadzoru Budowlanego będzie musiał zrealizować dany właściciel. I tutaj będzie kluczowy moment w procesie odbudowy, gdyż musimy zapewnić dla poszkodowanych takie środki, aby to, co zostanie nakazane mogło zostać wykonane. W wielu przypadkach będzie to zabezpieczenie istniejącego budynku, ale będzie tez niemało takich, w których finałem procedury administracyjnej będzie nakaz rozbiórki domu czy innych obiektów. Dla poszkodowanych konieczne będzie więc przygotowanie możliwości zlokalizowania ich siedliska w nowym miejscu, zaczynając od działki budowlanej, na pieniądzach na jej zakup i budowę i samym procesie budowy kończąc.
Nowe rozwiązania dla osób poszkodowanych przez osuwiska wprowadziła Ustawa z dn. 6 sierpnia 2010 r. o zmianie ustawy o szczególnych zasadach odbudowy, remontów i rozbiórek obiektów budowlanych zniszczonych lub uszkodzonych w wyniku działań żywiołu. Te nowe uregulowania znowu nakładają wiele nowych obowiązków przede wszystkim na samorządy gminne. W poszczególnych artykułach ustawy mówi się m.in. o możliwości wyznaczenia przez Gminy obszarów osuwiskowych, na których obowiązuje zakaz budowy, o możliwości uchwalenia miejscowego planu odbudowy, który w uproszczonych procedurach da możliwość budowy nowych obiektów budowlanych na innych terenach niż te, które objęte były działaniem żywiołu.
Nie wiemy jeszcze czy te rozwiązania będą dla nas przydatne i możliwe do zastosowania. W każdym bowiem przypadku konieczne będzie zastosowanie indywidualnych rozwiązań, dostosowanych indywidualnej sytuacji każdej poszkodowanej rodziny. Nie wiemy też jeszcze, ale wkrótce ta wiedza będzie dostępna, czy obecnie przygotowana pomoc w w formie zasiłków: do 20 do 100 tys. złotych będzie wystarczająca. W wielu przypadkach zapewne tak, ale będą i takie, w których trzeba będzie wyasygnować większe środki i tu oczekujemy na wprowadzenie nowych form pomocy. Do procesu odbudowy zniszczonych obiektów muszą być też użyte pieniądze z ubezpieczeń budynków, które w połączeniu z pomocą ze strony państwa powinny dać każdej rodzinie efekt finalny, jakim będzie likwidacja zagrożenia i mieszkanie w bezpiecznych warunkach, zaakceptowanych przez Inspekcję Nadzoru Budowlanego. Ten etap odbudowy właśnie się rozpoczyna.

sobota, 14 sierpnia 2010

Jasna Góra

No i doszliśmy. Po dziesięciu dniach wędrówki nasza pielgrzymka 13 sierpnia około godziny dziesiątej stanęła u wrót Jasnej Góry. Ostatni etap pielgrzymki był szczególnie trudny. Wstaliśmy gdzieś około 1:30 w nocy, żeby wyjść o 2:30 z miejsca noclegu. Modlitwa nocą,w drodze, śpiewane pieśni w tych okolicznościach miały szczególny szczególny czar. Do przejścia były dosyć długie odcinki pomiędzy postojami, dlatego szło się trudno i co tu ukrywać: z bólem pod stopami, z bólem nadwyrężonych mięśni. Bardziej doświadczeni bracia i siostry pielgrzymkowe mówią co prawda, że im cięższe intencje, tym ciężej się idzie...
Po długiej wędrówce nagrodą był widok klasztoru jasnogórskiego - najpierw z oddali, ze wzgórza w pobliżu Częstochowy, później już z ulic miasta. Cała pielgrzymka ze śpiewem i modlitwą, z pozdrowieniami dla przechodniów po dziesięciu dniach wędrówki weszła do tronu Czarnej Madonny. Pielgrzymkowy śpiew i pozdrowienia to zresztą cały odrębny temat, jeden z najbardziej charakterystycznych elementów pielgrzymowania. Pieśni i piosenki pomagają w marszu, ich wpadająca w ucho, ale zarazem rytmiczna i melodyjna struktura głęboko zapada w pamięć, budzi sympatyczne reakcje u przechodniów, czasem wspólnie śpiewających z nami. I pozdrowienia ... wzdłuż całej trasy pielgrzymki wielu ludzi - dzieci, młodzieży, nawet orkiestra dęta w Sędziszowie i Nowym Korczynie witające pielgrzymów. Sympatyczne reakcje machających do nas przechodniów w Częstochowie, kierowców - dodają otuchy, budzą nowe siły - wtedy prostujesz się, zapominasz o bólu i idziesz dalej, nawet śpiew staje się radośniejszy.
Przy jasnogórskich wałach witał nas Ksiądz Biskup Ordynariusz z grupą Księży z naszej diecezji. Każdą grupę osobno, z jej krótką charakterystyką. Później przed obrazem Naszej Matki Królowej Polski przechodziliśmy kolejno ze znakami grup, zatrzymując się na chwile modlitwy. Były chwile wzruszenia: bo doszliśmy po długiej wędrówce, bo jestem przed Twoim obrazem Maryjo z moimi dziećmi, bo ofiarujemy Ci naszą wierność, modlitwę i tyle naszych spraw i trosk w imieniu naszej wspólnoty i mieszkańców powiatu, naszego samorządu... Tego dnia obraz jasnogórski wyglądał szczególnie głęboko i dostojnie - doszliśmy do tronu Matki Bożej Królowej Polski.
Później była Msza Św. na jasnogórskich wałach prowadzona przez naszą diecezję, w której uczestniczyło także kilka pielgrzymek z innych diecezji. Miałem wielki zaszczyt uczestniczyć czynnie w tej Mszy, co będzie dla mnie niezapomnianym przeżyciem - tak samo jak widok mojej żony i dzieci - tam na Jasnej Górze i samo pielgrzymowanie. I na koniec Mszy Św. piękny śpiew przez grupy muzyczne pieśni "Nie zdejmę krzyża" w obecności kilku biskupów - to na długo pozostanie w pamięci chyba wszystkich wówczas zgromadzonych.
Na pielgrzymce jesteśmy braćmi i siostrami. W naszej dziesiątce sympatycznie będziemy wspominać i brata Henryka i brata Roberta, brata Emila i brata Antoniego, który pomimo ponad siedemdziesięciu lat po raz kolejny wędrował w naszej pielgrzymce. Z wdzięcznością myślimy o naszych Księżach z Księdzem przewodnikiem Grzegorzem, z księdzem Andrzejem, Zbigniewem, Krzysztofem. Pielgrzymka to wielkie, niezapomniane przeżycie, a dla mnie szczególnie jest cenne to, że moi współpielgrzymi: Gabrysia, Michał i Dawid myślą chyba podobnie.
Dziękuję Ci Jasnogórska Pani!

środa, 11 sierpnia 2010

Pielgrzymka drogą modlitwy

Już niedaleko. Dzisiaj 11 sierpnia jesteśmy w Staromieściu koło Lelowa. Do Częstochowy pozostało może 40 km. Nasza pielgrzymka dobiega końca. Pielgrzymka to droga, pokonanie pewnej odległości, przestrzeni, co wiąże się z wysiłkiem, trudem, okupione jest pewnym doświadczeniem ludzkiej udręki, ale to nie jest sama wędrówka, Tym, co odróżnia pielgrzymkę od dajmy na to rajdu jest czas wypełniony modlitwą.
Przypominają się literackie opisy pątniczego szlaku, gdy rankiem przemierzamy wiejskie drogi. Najpierw śpiewamy starą, polską pieśń "Kiedy ranne wstają zorze", później w "Godzinkach", które niezwykle pięknie brzmią wśród żniwnych pól otulonych tu i ówdzie płachtami podnoszącej się mgły rozważamy tajemnice kultu Maryjnego. Tak dochodzimy na Mszę św. 
Każdy dzień pielgrzymki ma swoją intencję. Dzisiejszy poświęcony był pracującym i bezrobotnym. Nierzadko zdarza się, że Mszę Św.odprawia Ksiądz Biskup. U nas gościem był Biskup Ordynariusz kielecki, Biskup Sufragan z Przemyśla, całą pielgrzymkę jest z nami w trasie Ksiądz Biskup Edward z Rzeszowa. Msza Św. jest centralnym wydarzeniem modlitewnym całego dnia. Ale później jeszcze o stałych porach jest Koronka, Różaniec, a szczególnie wzruszającą formę ma osobista nowenna z prośbami do Matki Bożej napisanymi przez pątników. W tych prośbach są i takie, w których prosi się o uzdrowienie, o nawrócenie czy o pomyślną przyszłość. Nowenną zazwyczaj kończymy dzień. To ostatnia modlitwa przed czuwaniem przy Najświętszym Sakramencie, które organizują grupy będące najbliżej świątyni. Później już tylko wieczorna toaleta, sen i kolejny pielgrzymkowy dzień. z modlitwą: radosną, wspólnotową, przeplataną śpiewem, pozdrowieniami dla tych, których spotykamy na drodze.
Jeszcze jest codzienna konferencja, tłumaczenie, czasem rozważanie prawd wiary i Pisma Św., które prowadzą różni księża, czasem spoza naszych grup

sobota, 7 sierpnia 2010

Na pielgrzymim szlaku

W drodze - to najtrafniejsze chyba określenie pielgrzymiego szlaku. Cały czas idziemy, wędrujemy, maszerujemy. Trzeba się podporządkować rozkładowi dnia - niestety nikt nie będzie czekał, zbyt wiele jest grup, które muszą wychodzić i przychodzić w określonym porządku. Jak do tej pory najwcześniejsze wyjście było o 4.45. Ale żeby wyjść, trzeba jeszcze wstać, umyć się spakować bagaże, zanieść do miejsca zbiórki ...
A później: "krok, krok, za krokiem krok" jak śpiewamy w piosence, widzisz nogi idących przed tobą, oni widzą twoje, w marszu pijemy, wyjmujemy, co potrzeba z plecaka, modlimy się śpiewamy.
Idziemy: w deszczu i w słońcu, na każdy wariant trzeba być przygotowanym - mieć ze sobą zarówno nakrycie głowy, płaszcz przeciwdeszczowy, jak i balsam przeciwdziałający nadmiernemu opalaniu i napoje. Czasem w ciągu jednego dnia trzeba skorzystać ze wszystkich tych akcesoriów.
Wieczorem mamy wrażenie, że nogi już nas nie poniosą, bąble, odciski, skurcze, ale rano po nocnym odpoczynku następuje cudowne ozdrowienie i ruszamy - prowadzeni przez księdza przewodnika i towarzyszących mu księży, pilnowani przez braci porządkowych ...
Ta droga, pielgrzymka, wędrowanie nieraz była już porównywana do ludzkiego życia, ale przecież całe chrześcijaństwo związane jest z drogą - Nasz Pan - Jezus nauczał przecież podróżując, droga krzyżowa to też wielka pielgrzymka cierpienia, przemierzania przestrzeni jakoś kojarzy się nam z upływem czasu, odzwierciedla przemijanie ...
Pielgrzymka to nie jest jednak droga smutku. O nie! Rzadko chyba można spotkać ludzi tak pełnych radości jak na pielgrzymce. To nic, że nogi bolą, że skwar, deszcz, komary - to wszystko przeminie, a my idziemy dalej, przemierzamy wyznaczony odcinek, zostawiając za sobą te niedogodności. I idziemy, idziemy...
Jeden odcinek to średnio 5 kilometrów, choć są i 8 kilometrowe i 3 km. Po przejściu danego odcinka jest odpoczynek, tzw. postój. Można rozłożyć karimaty, usiąść, napić się czegoś gorącego, zjeść coś. Do tej pory zawsze mieliśmy na postojach przygotowaną herbatę, obiad w formie zupy przy parafiach, wieczorny posiłek podawany przez życzliwych gospodarzy...
Odpoczynek jest potrzebny. Przywraca siły. Można przemyć nogi spirytusem, odetchnąć, porozmawiać, skorzystać z toalety... Jest błogosławieństwem dla utrudzonych, choć niektórzy mówią, że nie powinien trwać zbyt długo.
Pielgrzymowanie nie jest samym wędrowaniem. Jest drogą do Boga, połączoną z modlitwą. Modlitwy te znane nam przecież:: Różaniec, Koronka, Nowenna, Anioł Pański nabierają jednak nowej treści i mocy odmawiane o różnych porach w drodze, przez grupę pielgrzymkowych sióstr i braci zjednoczonych wspólnym przeżyciem... Codzienna Msza Św. polowa z udziałem m.in.Księży Biskupów też ma swój wymiar. Ale szczególnie piękne było nabożeństwo za Ojczyznę w tym roku przy kościele w Jamach - już blisko granicy z Małopolską- przygotowane przez młodzież z poetycką homilią jednego z Księży i słowem Księdza Biskupa Ordynariusza. Na tym nabożeństwie odwiedzili nas goście - m.in. z naszego Strzyżowa, co było dla nas bardzo miłe....
W drodze, w pielgrzymowaniu znaczenia nabierają podstawowe i najprostsze dla naszej egzystencji zadania, co do których w codziennym życiu nie przywiązujemy wagi. Trzeba mieć gdzie usiąść, zastanowić się, co ze sobą wziąć, co nam będzie najbardziej potrzebne, a jednocześnie niezbyt ciężkie, jak zaleczyć ból, ranę, jak uchronić się przed owadami, jak najefektywniej wykorzystać czas odpoczynku.
I na koniec dnia - koniec drogi. Zabieramy bagaże i czekamy na przydzielenie do odpowiednich gospodarzy. Tam mogą na nas czekać zarówno komfortowe i sprawiające wielką ulgę warunki domowego ogniska, jak i skromny nocleg w stodole. Wdzięczni jednak jesteśmy wszystkim, że chcieli nas przyjąć, udzielić schronienia, pomóc. Jeszcze tylko ogłoszenia Księdza Przewodnika i już możemy szukać tabliczek swoich dziesiątek na ogrodzeniach, a następnie witać się z naszymi gospodarzami...
Jutro z rana znowu wyruszamy - może jako pierwsi - wtedy najwcześniej przychodzimy na nocleg, a może jako ostatni - wtedy najpóźniej... A może gdzieś pośrodku. Jeszcze wieczorem sprawdzimy co na naszych stopach się wydarzyło, czy nie potrzeba pomocy sympatycznych sióstr PCK i Pani Doktor, które jak do tej pory co wieczór odwiedzamy z bratem Henrykiem, a ostatnio także z kilkoma innymi osobami.. Bo przecież od rana ruszamy.Przed nami nowe odcinki pielgrzymkowej trasy i nowe doświadczenia.

środa, 4 sierpnia 2010

Pielgrzymki dzień pierwszy

To jest rzeczywiście niezwykłe wydarzenie. Tak się złożyło, że po raz pierwszy uczestniczę w rzeszowskiej pielgrzymce na Jasną Górę. Jestem więc nowicjuszem w porównaniu z tymi, którzy jak mówią idą po raz czwarty, dziesiąty, siedemnasty. Dzisiaj pierwszy dzień 33 rzeszowskiej pieszej pielgrzymki na Jasną Górę pod hasłem "Maryja świadkiem miłości". Przeszliśmy 32 km - od Rzeszowa do Krzywej k. Sędziszowa. Nie było łatwo i gdyby nie postoje, to mogło być różnie... Ale jakoś doszliśmy.
Nasza grupa nosi imię Św. Andrzeja Boboli. Idzie nas około 150 osób z dekanatów: brzosteckiego, czudeckiego, frysztackiego i strzyżowskiego. Pielgrzymkę rozpoczęła Msza św. przed Kościołem Farnym w Rzeszowie, później pożegnał nas Ksiądz Biskup Ordynariusz, a Biskup Edward wprowadzał nas do kilku pierwszych parafii. Samo zresztą wyjście pielgrzymki z Rzeszowa to wielkie przeżycie. Wielu ludzi na ulicach, serdecznie żegnających pielgrzymów, podobnie w poszczególnych miejscowościach na całej trasie. Przygotowane posiłki i napoje, dzieci z całymi rodzinami wręczające kwiaty pielgrzymom, częstujące cukierkami, wytrwale machające do kolejnych grup - to obrazki z całej trasy.
A nogi jak to nogi - bolą. Nie przeszedłem takiej odległości w ciągu jednego dnia chyba od czasów szkoły średniej... Idziemy wytrwale po postojach. W grupie najwięcej młodych braci i sióstr, ale są też osoby - nazwijmy to dojrzałe - im trzeba najbardziej gratulować hartu ducha,
Atmosfera jest wspaniała. Radość, śpiew, modlitwa, znakomita organizacja. Idziemy z Gabrysią, Michałem i Dawidem. To przeżycie jest chyba jednym z najcenniejszych darów, jakie można dać własnym dzieciom. Przypominają się papieskie pielgrzymki, czasy "Solidarności" - wielkie, radosne doświadczenie wspólnoty opartej na chrześcijańskich wartościach. I na koniec dnia po trudzie pielgrzymkowym serdeczne przyjęcie u gospodarzy....
Jutro mamy wstać bardzo wcześnie, bo nasza grupa ma odpowiadać za bagaże...