poniedziałek, 9 marca 2015

Na śmierć Kapłana

Na trumnie Kaplana kładziony jest m.in. kielich mszalny i stuła. Kielich, aby także w chwili śmierci przypomnieć żywym o eucharystycznej ofierze Chrystusa, która dokonuje się po każdej Mszy Św., a stuła, aby przypomnieć o jego pośrednictwie pomiędzy Bogiem a człowiekiem.
Podczas uroczystości pogrzebowych Ks. Infułata Józefa Sondeja w Kościele Chrystusa Króla w Rzeszowie były jeszcze kwiaty. Były oczywiście przy trumnie, wiele z nich przynieśli sami uczestnicy, ale te najbardziej wzruszające były w konfesjonale - piękny, wielki bukiet czerwonych róż…
Rok temu na 100. urodzinach ks. Infułata sale II LO w Rzeszowie ledwie mogły pomieścić tych, którzy chcieli złożyć Mu uszanowanie i wyrazy wdzięczności. A ks. Infułat - jak zawsze w swojej skromnej postaci, pełen pogody ducha i spokoju, z radością spoglądał na zgromadzonych…
Był zapewne gotowy, aby w każdej chwili przyjść na wezwanie Pana. Z wdzięcznością przyjmował wszystko, co od Boga otrzymał, nigdy nie słyszałem, aby uskarżał się na cokolwiek ze swojego życia. Zapamiętałem Go jako człowieka wielkiej skromności, wewnętrznego pokoju i pogody ducha. Człowieka, który nigdy nie mówił o sobie, a zawsze o innych, który z życzliwością kierował się do każdej osoby.
Tym, co można było wynieść z rozmowy z Ks. Infułatem było wrażenie, że  był głęboko przejęty ideałami, w które niezłomnie wierzył, a które dla Niego były czymś naturalnym - naturalnym, wyniesionym zapewne z domu i młodzieńczej edukacji ośrodkiem Jego myślenia i postawy. Człowiek Kościoła, bezgranicznie oddany prawdom wiary, posłuszny i pełen szacunku dla swoich zwierzchników, a jednocześnie niezwykle przywiązany do patriotycznych wartości. Jego kazania, których słuchaliśmy także w Strzyżowie czy we Frysztaku, jak również w innych miejscowościach naszego powiatu pełne były pasji i osobistego zaangażowania. Zawsze były lekcją historii, swoistą opowieścią podejmowaną z młodzieńczą werwą nawet w ostatnich latach życia, gdy ciało odmawiało już posłuszeństwa, ale umysł ciągle jeszcze był niezwykle sprawny...
Dla mnie Ksiądz Infułat Józef Sondej na zawsze pozostanie przykładem Kaplana - kogoś takiego, kto jest nam niezwykle potrzebny w życiu, kto zapełnia lukę powstającą z naszej tęsknoty za wiecznością, za dobrem, prawdą, za pięknem. Kaplanem, który mówi nam słowem i swoim życiem, że prawdziwą drogą prowadzącą do tego świata jest Bóg. Kapłanem Najwyższego, który podejmując z radością brzemię tego pośrednictwa, ale jest jednak mocno zakorzeniony w ziemskiej rzeczywistości, podejmując to, co w niej ważne i doniosłe.
Dlatego, gdy odchodzi Kapłan, nie ma żalu. Jest smutek, bo Go nie ma już wśród nas, ale przede wszystkim jest wdzięczność i wiara. wdzięczność za kapłańską posługę i kapłańskie życie, wiara w to, że jest już tam, gdzie i my pójdziemy, na drugim brzegu, w Bożym królestwie, do którego starał się przekonać i tam popchnąć tak wiele ludzkich dusz. Czerwone róże w konfesjonale, w którym spędził wiele godzin swojego życia będą nam o tym przypominać. Bóg zapłać Księże Infułacie! Oręduj za nami i naszymi wspólnotami tam, gdzie teraz jesteś, w niebieskiej Ojczyźnie, do której prowadziłeś nas wszystkich. Wieczne odpoczywanie, racz Mu dać Panie ...