niedziela, 6 września 2015

Rozmowy z moimi synami

Łatwiej było, gdy byliście mali… Dzisiaj jest trudniej - wydaje się, że dorośli, bo wyrośnięci, ale przecież naprawdę dopiero całe życie przed wami. Od czego rozpocząć? Chętnie wspominamy dawne czasy, wydarzenia, historie, wspólne wyjazdy. Tata zrobił to, mama powiedziała tak, ja to pamiętam, gdy byliśmy mali… w ten sposób tworzy się nasza rodzinna mitologia, którą chętnie przywołujemy. To też pokazuje, że płynie czas, że od tych pięknych lat dzieciństwa upływa coraz więcej dni, miesięcy i lat i że stajemy się coraz bardziej wyodrębnieni, indywidualni, odmienni.
Czasu nie zaobserwujemy ani nie zatrzymamy, możemy tylko zauważać - często ze zdziwieniem - zmiany, jakie wywołuje. Dzieci, dopiero przytulane, noszone na rękach stają się coraz bardziej samodzielnymi młodzieńcami i pannami, nam - młodym i wysportowanym - przyrasta to i owo, zaskakuje nas nie brana wcześniej pod uwagę potrzeba okularów i nagle zauważamy, że to wy traktujecie nas, tak jak my niegdyś naszych rodziców i babcie - może nie o wszystkim muszą wiedzieć, no bo przecież mamy swoje - ważniejsze i bardziej zrozumiałe sprawy - co oni tam wiedzą - to przecież nasz, młody, zdrowy, zawsze optymistyczny świat jest prawdziwy i tak naprawdę tylko on się liczy…
I wtedy zaczynamy się zastanawiać - co w naszych relacjach jest najważniejsze, jakie są nasze obowiązki wobec was. Czy ta wasza młodość, niegasnący optymizm, zdrowy na szczęście organizm wystarczy, czy czegoś więcej niż w dzieciństwie, czy może mniej od nas potrzebujecie?
Każdy sam musi przeżyć swoje życie. Ta banalna prawda prowadzi z jednej strony do wniosku o indywidualnej odpowiedzialności za swój los, z drugiej o tym, że rola innych w stosunku do mnie nie jest wielka, bo to zawsze ja sam, dokonując wyborów, decyduję o sobie i swojej przyszłości. Z drugiej strony jednak wypowiadana jest często w jakiejś relacji pomiędzy ludźmi - odnosi się do kogoś drugiego lub trzeciego, gdy o nim rozmawiamy, zakłada więc pewną troskę, zapytanie - czy aby na pewno, czy nie powinniśmy jakoś pomóc, doradzić, ukierunkować? To oczywiście jest najbardziej obowiązujące w rodzinie, a szczególnie wobec własnych dzieci. Ale jak pomóc, żeby jednocześnie nie zaszkodzić? Na ile pozwolić na samodzielność, a na ile jednak zdecydować za was - gdy nas do tej decyzji dopuścicie albo nawet gdy jej oczekujecie. To już oczywiście nasze dylematy - rodziców, dla was może nieistotne, ale zapewne kiedyś sami staniecie w takiej sytuacji.
Mówisz mi, że jesteś prostym człowiekiem i że nie zastanawiasz się nad, jak to nazywasz, "dyrdymałami". Ja jednak chciałbym ci powiedzieć, że warto się posługiwać swoim rozumem. Jest taka dewiza wypisana jako zawołanie najstarszego polskiego uniwersytetu "Plus ratio, quam vis" - bardziej rozumem niż siłą - i warto do niej się stosować. To prawda, że takie podejście wymaga  myślenia, nieprzyjmowania wszystkiego na wiarę, czasem przysłowiowego dzielenia włosa na czworo, ale z drugiej strony może uchronić przed wieloma mniejszymi i większymi nieszczęściami. Myślenie ma wielką przyszłość - chciałoby się powiedzieć - a nieprzyjmowanie wszystkiego wg obiegowych, bezmyślnie powtarzanych opinii, prowadzi dzisiaj paradoksalnie do bardzo ciekawych rezultatów. W kulturze bazującej na materializmie, cielesności, opartej o techniczny kult przedmiotów dopiero pójście w głąb odkryje to, co istotniejsze. To tam poszukać możemy odpowiedzi na pytania, których nie zajdziemy na powierzchni, a które są ważne, ba  - najważniejsze dla każdego z nas, dopiero w głębi - nie jakiejś abstrakcyjnej, ale bardzo konkretnej - w głębi siebie znaleźć możemy odpowiedzi na wiele pytań. Możemy oczywiście ich sobie nie zadawać, ale wydaje się, że dla każdego człowieka przychodzi taki czas, że czy chce czy nie chce musi o te sprawy zapytać. Pewnie lepiej mieć wtedy przygotowaną bardziej przemyślaną odpowiedź niż taką, która pojawi się ad hoc.
Są tylko dwie sprawy, które co prawda nie należą do łatwych, ale które mogą nam dać prawdziwą satysfakcję. To myślenie i tworzenie. O myśleniu już trochę mówiliśmy - nasze możliwości są oczywiście ograniczone, ale przecież potęga tego, czego ciągle dokonuje ludzki umysł jest niezwykła. Co więcej nauczyliśmy się to myślenie gromadzić, dzięki czemu nie musimy zaczynać wszystkiego od początku, ale każdy z nas ma do pełnej dyspozycji całą bibliotekę tego, czego dokonali ci, którzy byli przed nami. W tej bibliotece znajdziemy rozwiązanie wielu problemów i dylematów, znajdziemy wspaniałe, piękne utwory, rozważania na każdy temat, metody, którymi się posługiwano, odkrycia, wynalazki i całą myśl techniczną. Co jednak najbardziej fascynujące to to, że nigdy nie jest to zbiór zamknięty, że cały czas do tego zbioru zapisów na różnych nośnikach dodawane jest wiele nowych rzeczy, a co więcej każdy z nas, bez żadnych ograniczeń może nie tylko z tej biblioteki korzystać, ale również sam do niej dodawać to, co zechce. I to jest właśnie twórczość - zdolność samodzielnego kreowania czegoś nowego. Sam wielokrotnie przekonałem się o tym, że każdy człowiek ma jakiś talent. Z politowaniem możemy patrzeć na tych, którzy jeszcze do dzisiaj klasyfikują ludzi, patrząc na ich wygląd, społeczny lub materialny status itp. za naturalne uznając, że jedni są lepsi, a inni gorsi.  Każdy człowiek, nawet najmniejszy ma swoją wartość, a jeżeli choć trochę go poznamy, okaże się, że także on ma talent, o którym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Tak to już jest pięknie urządzone.
Chodziłoby o to, żeby nie tylko być odbiorcą, ale również twórcą, żeby umieć dołożyć tę swoją, choćby najmniejszą cegiełkę do tego wielkiego gmachu, z którego na co dzień korzystamy. I żeby to była cegiełka nie byle jaka, ale taka, która sprawi mi satysfakcję, z której będę zadowolony, może nawet dumny. Najsmutniejszy chyba bowiem jest los tych nieszczęśników, którzy ani w relacjach z innymi, ani w odniesieniu do siebie samych nie potrafili nigdy rozwinąć tego, co otrzymali.
Niestety nie ma recepty. Nie ma też jednej odpowiedzi. Wydawałoby się, że podobne, ale jednak życie każdego człowieka jest całkowicie unikalne, tak jak nie ma dwóch takich samych ludzi, mimo że było już i jest nas miliardy, tak również nie ma dwóch tych samych historii. Każda jest inna, jest swoistą niewiadomą wypełnianą głównie nie z zewnątrz, ale od środka. Mojej historii nie tworzą inni, tworzę ją samodzielnie, choć to, czym jestem, otrzymałem prawie w całości z zewnątrz. I nie jest to powód do smutku, czy rozpaczy - raczej jest to szansa, nadzieja, która staje przed każdym z nas. Ważne tylko, by nie tyle nie dokonywać złych wyborów, bo one się zdarzą, ale by korzystając z tego, w co jestem wyposażony, wyciągać wnioski z potknięć i dobrze przemyśleć każdy wybór. Dopiero wtedy te znaki, drogowskazy, które napotykamy mogą być rzetelnie zinterpretowane, a odczytane dadzą nam i innym wokół nas zadowolenie i radość. Korzystając z myślenia możemy iść w stronę twórczości, odkrywać nowe, dla nas zawsze niezbadane szlaki, wchodzić na nowe drogi, które prowadzić nas będą do celów wyznaczonych przez nas samych. Na początku drogi może jeszcze nie jest tak ważne pytanie o to, co jest na jej końcu, ale raczej jaka będzie ta droga, dlaczego ma być właśnie taka i jednocześnie jak w sposób właściwy i godny należy ją przejść. No i oczywiście jeszcze, co z sobą zabrać, aby przejść bezpiecznie, a jednocześnie sama droga nie była nużąca. Tutaj możecie na nas liczyć. Jako rodzice chętnie odpowiemy na każde wasze pytanie i wyposażymy was we wszystko, w co tylko będziemy mogli. Reszta to już wasze dzieło.