niedziela, 9 lutego 2014

Przeciw układom, przeciw klikom

Było niegdyś takie hasło polityczne. Może trochę nazbyt kolokwialne, jednak w pełni oddaje to, co powinno charakteryzować prawdziwą politykę. Taką, która z jednej strony rozumie, czym jest dobro wspólne, z drugiej szanuje reguły demokracji, doceniając narzędzia przez nią oferowane. Zbyt często mamy problem z odróżnieniem tego, co prywatne od tego, co publiczne - i nie chodzi tu tylko o samych polityków, ale również o różnej maści recenzentów, którzy swoje fobie, niechęci, osobiste urazy, ale także różnorodne prywatne interesy ubierają w odświętne szaty "ważnych przekonań", "niezależnego dziennikarstwa", "poczucia obywatelskiego obowiązku". Niegdyś pod tego typu pismami widniał jeszcze słynny, powszechny, zapewniający anonimowość, ale i wiele mówiący o samozadowoleniu autora podpis "Życzliwy", dzisiaj anonimowych podpisów jest cała gama, a trafiają nie tylko do Urzędu Skarbowego, do kierownictwa aktualnie rządzącej partii, na biurka władzy lokalnej, regionalnej czy centralnej, ale także na łamy wielu łasych na takie rewelacje - jak to się dzisiaj niezbyt ładnie mówi: "mediów".
Do przeszłości - przynajmniej w aktualnie animowanym dyskursie publicznym - przeszło słowo etos. Tymczasem m.in. w odniesieniu do spraw publicznych słowo to określiło ważną postawę, która wiązała mocno poprzez tradycję przeszłość z teraźniejszością, przywołując pewien stały kanon zachowań opartych na wartościach adekwatnych do danej społecznej sytuacji, jaką jest sprawowanie władzy, kształtowanie opinii publicznej, ferowanie wyroków mających społeczne konsekwencje, prowadzenie publicznej dyskusji, czy zachowania i postawy językowe w niej obecne. Poczucie dobra publicznego, jako składnik tego właśnie etosu pozwala zachować właściwą proporcję pomiędzy partykularyzmem a wspólnotą, pomiędzy dobrem jednostki a poszanowaniem prawa, potrzebą pomocy a koniecznością zachowania bezstronności w rozstrzyganej sprawie, pomiędzy stosowaniem litery prawa a jego duchem....
Dlatego publiczna działalność zawsze powinna być prowadzona w myśl tego tytułowego hasła. Podejmując działalność na niwie społecznej, nie mogę oczekiwać osobistych korzyści, poza tymi, które dla tej działalności są przypisane. Reprezentując jakąś grupę czy wspólnotę nie mogę oczekiwać ze względu na to na jakieś przywileje lub działania pozaprawne. Publiczny charakter wypowiedzi przekazywanej przez różne media, zapewniające jej anonimowość czy określony autorytet nie mogą stanowić narzędzia do rozgrywania osobistych "wojenek" i bezkarnego upowszechniania nieprawdy czy stosowania niedopuszczalnych zachowań językowych. Jeżeli do takich sytuacji dochodzi, rodzi się dewiacja: dobro wspólne ustępuje prywacie, wspólnota zastępowana jest przez skostniałą klikę, gotową dla swoich celów wykorzystać każde narzędzie - nieważne czy to będzie "niezależna" prasa, "niezawisły " sąd czy odpowiednio spreparowane metody nacisku na tych, którzy ośmielają się mieć samodzielne zdanie. Powstający układ personalnych zależności prowadzi do relatywizacji nie tylko reguł prawa, ale nawet zasad moralnych. Co ciekawe - obserwujemy w naszej rzeczywistości, że takie wypaczone "układy" i "kliki" charakteryzują nie tyle oficjalne kręgi władzy poddanej demokratycznym wyborom, dzięki której jest ona weryfikowana - ale wyrastają w zupełnie innych, nieraz zaskakujących strukturach społecznych.
Dlatego właśnie każda demokratyczna władza powinna być zawsze "przeciw układom i przeciw klikom". Powinna zwalczać każdą próbę nadużywania prawa czy też statusu publicznego, przeciwdziałać wypaczaniu pojęcia współpracy, sprzeciwiać się zachowaniom, które premiują osobiste korzyści w powiązaniu ze społeczną aktywnością. To jest właśnie ta korzyść, którą wynosimy z demokratycznych procedur. Dotyczą one jednak tylko określonej, ważnej, ale niezbyt licznej części naszej tkanki społecznej - weryfikowanej przez proces wyborczy. Tam gdzie nie ma wyborów, gdzie zawsze zasłonić się można "obowiązującym prawem", "standardami demokratycznymi", "niezależnością", "dobrem społecznym", a gdzie takiej weryfikacji nie prowadzimy otwiera się pole, które niestety nazbyt często przywodzi na myśl nieodpartą potrzebę stosowania tytułowego hasła.